O stoickim mym zapędzie

Odkąd poznałam bliżej stoików i ich rozkminy (podczas studiów) - mam do nich naturalną skłonność. A nie jestem filozofką. Za to moja przyjaciółka nią była i to dzięki niej poznałam ich od przyjaznej, a czasem i zabawnej strony. No i znowu przydreptali do mnie stoicy, lecz tym razem przemawiają głosem Marcina Fabjańskiego i jego "Stoicyzmu ulicznego". Według mnie jest to taki podręcznik stoickiej filozofii w praktyce - codziennej i zupełnie zwyczajnej. Dostępnej dla każdego. Urzekła mnie ta książka, bo pokazuje (takim nie-filozofom jak ja), że "wielkie" systemy można wprowadzać w życie tu i teraz, bez lat studiów, bez odwoływania się do "wielkich nazwisk" filozoficznego świata, ton "mądrych ksiąg" i takich tam naukowości. W końcu tak właśnie filozofowanie rozpoczynali Grecy. Od zwyczajnych pogawędek na tematy spraw dnia powszedniego.
Ale! Po tym pięknym tytule wstępu - super. Podczytuję sobie tę książeczkę i mam zamiar już od zaraz wprowadzać w życie porady Seneki i jego ziomów. Z resztą - nic absolutnie nie stoi na przeszkodzie - już mam kilka takich, które na pewno znajda się w moich "ulubionych". Ale podumałam dłużej i wykombinowałam sobie, że to wcale a wcale nie jest takie proste. Że, owszem, można się wprawiać w byciu stoikiem, ale być nim tak pełno wymiarowo, w całej rozciągłości i różnorodności doświadczeń życiowych - to naprawdę wyzwanie. Bo choć ochoczo przyklaskuję Epiktetowi, który uważał, że zdarzenia są jak "liczba oczek wyrzucona w grze w kości, niezależne pd pragnień, niekontrolowane. Ani dobre, ani złe. Nasze podejście do nich - przeciwnie: miało zależeć tylko od nas." (To z Wprowadzenia do książki) Czytam to sobie i myślę: tak! właśnie tak! I ok. Spoko. Zgadzam się, jeśli chodzi o sprawy właśnie codziennego kalibru (korek, lot samolotem, kolejka, etc.) ale, myślę sobie, są przecież zdarzenia, które z założenia są złe, które wymykają się takiemu rozgraniczeniu (np.tragedie życiowe, rodzinne; nie czuję się jeszcze na siłach aby wziąć pod uwagę ziemskie tragedie - to stoicyzm dla zaawansowanych chyba). Ale zaraz potem się napominam, przecież prawdziwy stoik ma identyczne podejście do wszystkich zdarzeń życiowych. Dla niego właśnie wszystkie doświadczenia życiowe są równe. A to od nas zależy czym staną się dla nas, jaką nauką, jaką wartość będą stanowiły. I to wydaje mi się być bardzo trudne. Poważne, ambitne a czasami też chyba kontrowersyjne wyzwanie. No nic. Trzeba się ćwiczyć w stoicyzmie - wtedy może mi samej będzie łatwiej mierzyć się z życiowymi zakrętami ("po stoicku", ma się rozumieć, bo Marek Aureliusz i jego "Rozmyślania" - czekają w kolejce lekturowej:)).

A jeszcze dodam, że słucham sobie właśnie mojej ulubionej płyty Anny Marii Jopek, "Niebo", i właśnie odkryłam, że piosenka "Gdy mówią mi" jest ilustracją (muzyczną:)) stoicyzmu w praktyce:).
Bardzo polecam:)!

0 komentarze:

Prześlij komentarz